Millenialsi z bagażem boomersów kontra Zetki w sieciowym stresie
Allegro z ludźmi i dwusekundowy hook
Tinder? Allegro z produktami – przesuwasz w prawo albo w lewo, jakbyś wybierała buty. TikTok? Dwie sekundy na to, żeby ktoś Cię polubił, a jeśli nie… scroll dalej.
Żyjemy w czasach, gdzie relacje, emocje i pasje są pakowane w szybkie formaty. I nawet jeśli wiemy, że to tylko ułuda – nakręcamy się na nowo. „Jeszcze lepszy opis”, „jeszcze lepsze zdjęcie”, „jeszcze bardziej wyjątkowy vibe”.
Tylko że pod tym wszystkim kryje się presja, którą nakładamy… sami na siebie.
Skąd bierze się perfekcjonizm dziś?
Psychologowie od lat badają to zjawisko. Thomas Curran i Andrew Hill (2019–2023) udowodnili, że poziom perfekcjonizmu w społeczeństwie stale rośnie. Młodzi ludzie czują większą presję niż kiedykolwiek wcześniej.
Curran mówi wprost: „Tworzymy kulturę nieustępliwych standardów, w której młodzi ludzie są zmuszani do odczuwania, że to, kim są, nigdy nie jest wystarczające.”
Millenialsi (tak jak ja) dorastali między boomerskim „musisz być posłuszna” a własnym „mam prawo do zdania”. Zetki – niby wychowane bezstresowo, ale wrzucone w świat największego stresu: lajków, komentarzy, hejtu i ciągłego porównywania.
Przykłady z życia – czyli nasza codzienność
-
TikTok: 2-sekundowy hook. Jeśli nie przyciągniesz – „nie istniejesz”.
-
Tinder: setki matchy w spamie. Niby kontakt, a realnie pustka.
-
Social media: zdjęcia idealne, opisy dopieszczone, filtry – a w realu oczy puste i zmęczone.
Każdy zna ten dysonans: na zdjęciu uśmiechnięta twarz, w środku poczucie, że to za mało.
Mechanizm FOMO
„Skoro nie ta, to inna – bo przecież jest wybór”.
To jest iluzja, bo… wybór staje się kolejnym polem perfekcjonizmu.
Nie szukasz już dobrego dla siebie, tylko najlepszego z dostępnych.
I nagle: nic nie jest wystarczająco dobre. Ani partner, ani Ty sam/a dla siebie.
I tu wracamy do sedna
Perfekcjonizm kiedyś → w pracy, szkole, zadaniach.
Perfekcjonizm dziś → w relacjach, social mediach, autentyczności.
Pokolenia mają inne narzędzia, inne hasła, ale ten sam lęk w tle:
„Czy jestem wystarczająca? Czy ktoś mnie naprawdę wybierze – mnie, a nie mój obrazek?”.
Perfekcjonizm relacyjny – co mówią badania
Paul Hewitt i Gordon Flett wyróżniają trzy oblicza perfekcjonizmu:
-
self-oriented – perfekcjonizm wobec siebie,
-
other-oriented – perfekcjonizm wobec innych,
-
socially prescribed – perfekcjonizm narzucony przez społeczeństwo.
I właśnie ten ostatni dziś dominuje. Presja lajków, komentarzy, obserwatorów. Chcemy być idealni, bo wydaje nam się, że inni tego od nas oczekują.
Efekt? Maski. Barbie, Ken, żony ze Stepford. Piękni w obrazku, puści w autentyczności. Przerażające? A teraz zobacz kogo masz obok siebie, kogo lajkujesz i z kim nawiązujesz relacje. I wtedy rodzi się to pytanie: „Kim jestem?”, a w nutce leci Lonely utworu Justina Biebera i Benny Blanco.
Temperamenty a perfekcjonizm
Tu wracamy do klasyki psychologii. Każdy z nas ma inny punkt wyjścia:
-
Melancholik (introwersja + wysoka wrażliwość) – perfekcjonista z lęku. Skupia się na błędach, analizuje, sam siebie karci.
-
Choleryk (ekstrawersja + emocjonalna niestabilność) – perfekcjonista z kontroli. Chce zarządzać, wymagać, ustawiać świat pod swoje standardy.
-
Sangwinik – rzadziej wikła się w perfekcjonizm, odbija się od presji humorem i lekkością.
-
Flegmatyk – stabilny, spokojny, z dystansem do wymagań, choć i on w sieciowym stresie może poczuć się niewystarczający.
To pokazuje, że perfekcjonizm ma różne oblicza, ale wspólny mechanizm: poczucie, że zawsze można (i trzeba) być lepszym.
Popkultura jako lustro
Nie musimy daleko szukać:
-
Igrzyska śmierci – szybkie, krwawe rozrywki, tłum karmi się show, a uczestnicy tracą człowieczeństwo.
-
Grzesznicy z Michaelem B. Jordanem – wampiry energetyczne, które zapraszamy do swojego życia, pozwalając im wysysać z nas autentyczność i życie.
-
Barbie i Ken – idealne lalki. Ale czy ktoś naprawdę chce żyć plastikiem?
- Surogaci – świat wyidealizowany kontra brutalna, brudna rzeczywistość.
To wszystko odbija naszą codzienność. Żyjemy jak bohaterowie teatru Moliera – w maskach. A maski w końcu zrastają się z twarzą.
Do czego to prowadzi?
-
Dopamina chwilowo rośnie.
-
Kortyzol zaraz potem eksploduje.
-
Samoocena spada.
-
Poczucie wartości leci w dół.
Perfekcjonizm nie jest już tylko presją z zewnątrz. To my sami narzucamy sobie największe jarzmo.
Jak się nie zatracić?
Autentyczność stała się aktem odwagi.
To nie jest slogan. To dosłownie odwaga, bo autentyczność oznacza:
-
zaakceptować mniejszą liczbę lajków,
-
wytrzymać brak natychmiastowego „wow”,
-
znieść krytykę („nudzisz”, „za zwykła”, „za mało vibe”).
Ale w zamian autentyczność daje coś, czego żaden filtr nie kupi: spójność z sobą. A spójność to podstawa zdrowej tożsamości.
Jak się bronić?
-
Autentyczność jako bunt. Odwaga, by pokazać się „nieidealnym”.
-
Małe bunty – zdjęcie bez filtra, opis bez dopieszczania, spotkanie bez maski.
-
Pytanie do siebie: kim jestem, gdy nikt nie patrzy?
-
Relacje zamiast lajków. Prawdziwa bliskość nie ma algorytmu.
Puenta
Perfekcjonizm dziś nie jest już oceną w szkole ani raportem w pracy. To gra o tożsamość. Gra, w której łatwo się zatracić – jeśli ciągle próbujesz być kimś dla kogoś, zamiast być sobą dla siebie.
Bo na końcu to nie lajki, nie dopaminowe strzały i nie filtry zdefiniują Twoją wartość. To zrobi tylko jedno – Twoja autentyczność. Zatem kochani zatrzymajmy się. Odważmy się być sobą – nawet jeśli nie jest to vibe TikToka.
#PaulinaProsto #PaulinaIgielska #DoradztwoPsychospołeczne #perfekcjonizm #TikTok #Tinder #Millenialsi #Zetki #psychologia #autentyczność
P.S. wiem, że jak zwykle się rozpisałam. Taka już ze mnie „gaduła”. Dziękuję Ci za uwagę i zapraszam do refleksji.
Perfekcjonizm dziś jest bardziej podstępny, bo wciska się w nasze „ja”. Ale to Ty decydujesz, czy chcesz nosić maskę, czy wolisz własną twarz. I jasne — maska daje szybkie lajki. Ale własna twarz daje spokój, sens i relacje, które nie znikną po przesunięciu palcem.