Czy byłeś kiedyś w friendzone?
Nie, nie pytam o to, czy miałeś kiedyś koleżankę.
Pytam, czy kochałeś, a ona mówiła: „Jesteś moim najlepszym przyjacielem”.
Czy czekałaś, aż on w końcu się zorientuje, że to właśnie Ty jesteś kobietą jego życia…
Ale on Ci opowiadał o innych. O tej, w której się zakochał. O tej, która go skrzywdziła. O tej, którą właśnie poznał.
A Ty… tylko słuchałaś?

Friendzone ma tysiąc twarzy.
Czasem to uśmiech, który miał być czymś więcej, ale został zinterpretowany jako „fajnie, że jesteś”.
Czasem to przytulenie, które rozdzierało Ci serce, bo wiedziałaś, że dla niego jesteś tylko kumplem.
Czasem to wspólna noc, po której Ty nie mogłaś zasnąć, a on spokojnie poszedł do pracy, jakby nic się nie stało.
Znasz to?
Ty – zgrabna, wysoka, inteligentna, przebojowa.
On – Twój dobry kolega. Wie o Tobie wszystko. Znasz jego mamę, psa i datę jego urodzin.
W Twojej głowie przewinęło się już kilka scenek – może kiedyś się przytulicie, może pocałujecie, może coś więcej…
Ale nie.
Bo jesteś „za mądra”.
„Za piękna”.
„Zbyt niezależna”.
A on?
Zamiast zrobić krok, mówi: „Ja to nie jestem na Ciebie gotowy”.
„Jesteś dla mnie za dobra”.
Albo klasyczne: „Nie chcę Cię stracić jako przyjaciółki”.
I wtedy zaczyna się piekło.
Nie jesteś z nim. Ale też nie możesz odejść.
Bo jest blisko. Ale nie tak blisko, jakbyś chciała.
Friendzone boli.
To łzy w poduszkę.
To udawanie, że wszystko jest OK, kiedy serce wali Ci jak oszalałe.
To milczenie, gdy on opowiada Ci o randce z kimś innym.
To wysłane wiadomości, na które czekasz jak na znak z nieba.
To kolejne „dziękuję, że jesteś” – zamiast „kocham Cię”.
Przypominasz sobie „27 sukienek”? Katherine Heigl, zakochana w swoim szefie, wiecznie w cieniu, wiecznie dostępna, wiecznie tylko przyjaciółka.
A „Jeden dzień”? Emma i Dexter, spotykający się przez lata. Ona zawsze czuła więcej. On potrzebował czasu.
Albo „Duchy moich byłych”? Kobiety płaczące za kimś, kto dał im złudzenie, iskierkę, nadzieję. A potem… zostawił.
I jeszcze coś.
Czasem to Ty jesteś po drugiej stronie.
To Ty czujesz, że ktoś chce czegoś więcej, ale Ty nie jesteś gotowa, nie czujesz tego.
I nie chcesz ranić. I boisz się być odebrana jak księżniczka, która myśli, że każdy ją pragnie.
Ale wiesz. Widzisz to w oczach. Ten błysk, który miał Ciebie oczarować, a spowodował smutek „nie tak miało być!”
I boisz się powiedzieć, że nie chcesz więcej, bo boisz się, że zostaniesz źle zrozumiana.
I jesteś w pułapce. Bo relacja się kończy. I przyjaźń też. Milczysz i udajesz, że nie widzisz, bo nie chcesz stracić przyjaciela.
Friendzone to nie tylko „nie”.
To niezrozumienie.
To strach.
To brak odwagi, by powiedzieć wprost: „Chciałabym czegoś więcej” albo „Nie widzę w Tobie partnera, ale Cię szanuję”.
To brak komunikacji.
To niedomówienia.
To duma.
To brak wiary w siebie.
To „za wysokie progi”.
To „nie chcę stracić, więc wolę się nie zbliżać”.
To „mieć ciastko i zjeść ciastko”.
A Ty?
Byłaś tam?
Byłeś?
To nie jest miejsce, w którym się zostaje.
To miejsce, z którego się wychodzi.
Z podniesioną głową.
Z sercem, które – choć może złamane – przestało czekać.
Bo Ty zasługujesz na więcej.
Na partnerstwo.
Na czułość.
Na szczerość.
Na uczucie, które nie będzie „może”, tylko „jestem tutaj”.
Chcesz o tym porozmawiać?
Zostaw komentarz.
Albo po prostu – przeczytaj ten wpis jeszcze raz. Może to właśnie ten moment, w którym… z bocznicy wjeżdżasz z powrotem na właściwy tor.
To nie jest miejsce, w którym się zostaje.To miejsce, z którego się wychodzi.Z podniesioną głową.Z sercem, które – choć może złamane – przestało czekać.