Co to był za weekend.

Walka z dinozaurami dosłownie i w przenośni. Najpierw wypad do parku dinozaurów. O dziwo nawet Wiktor nie znał wszystkich. Spędziliśmy tam cały dzień, po którym wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi.

Sobota? Bitwa na dinozaury w salonie: Spinozaur kontra dwa T-Rexy, w asyście azozozaura i terizinozaura. Ten pazurasty dawał radę. Z Aurorą pokonałyśmy tirexy Wiktora. A potem wypad do siostry i… błoto. Dosłownie. Błoto po kostki, dzieci czarne od stóp po czubki głów. Ja też. I było wspaniale. Spacery, gry, chill, grill, plotki i ploteczki. A w niedzielę cały dzień nad Miedwiem. Woda, woda, woda. A potem – spałam jak zabita.

I w tym wszystkim… coś się we mnie zatrzymało.

Refleksja. O samotności. I o nas.

Cały ten aktywny weekend był też… refleksyjny. Naszła mnie myśl o historii. O dawnych czasach. Czy im było tak źle? Bez AI, bez social mediów, bez pędu? A jednak żyli. Budowali relacje – lepsze? gorsze? Może mniej świadomie, może mniej głośno – ale razem.

Dziś mamy wszystko. A często nie mamy nikogo.

I nie, to nie jest narzekanie. To nie jest tęsknota za przeszłością. To raczej potrzeba przypomnienia: chłońmy to, co mamy teraz. Nawet najmniejszą, najkrótszą chwilę. Nie rozkminiajmy wszystkiego, nie analizujmy do ostatniego atomu.

Samotność zabija tożsamość?

W samotności zaczynamy się rozpuszczać. Znika wyrazistość. Ludzie, którzy zbyt długo są samotni, często nie potrafią już budować trwałych relacji. Karmią się ochłapami: zajęciami, misjami, „pasjami”.

Rowery. Skakanki. Siłownie. Cele. Więcej kilometrów. Więcej potu. Wyznaczanie kolejnych wyzwań. Zmęczyć się. Zasnąć. Obudzić się. Powtórzyć. I tak mijają dni, tygodnie, miesiące, lata.

Ale wciąż sami. Zimna kołdra. Zero perspektyw na zmianę.

I wtedy pojawia się pytanie:

„Mam pasje? Czy może już fanatyzm zabijający pustkę?”


A pary?

W niedzielę patrzyłam na ludzi. Obserwowałam pary. I wiesz co? One nie były idealne.

Panowie z brzuszkiem. Panie z cellulitem widocznym z kilometra. Ale razem. Z buziakami. Z brechtem. Z wygłupami. Z luzem. Z życiem.

A samotni? Coraz wyższe poprzeczki. Coraz więcej oczekiwań: 40+ bez dzieci. Wysportowani. Po przejściach, ale z „czystą kartą”. Z pasją, mądrością, pieniędzmi i inteligencją. Lista rośnie szybciej niż ciasto na najlepszych drożdżach (A moje truskawkowe wyszło mega duże i puszyste 😉 )

A serce? Coraz zimniejsze. Oczy? Coraz bardziej puste. Zdjęcia? Piękne. Wzrok? Smutny.

 

Dzieci. One uczą prawdy.

Nie lubię wracać do przeszłości, ale patrząc na moje dzieci – warto. Bo dzieci są prostolinijne. One nie udają. Mówią co myślą. Manipulują po dziecięcemu, ale prawdziwie kochają.

Dla nich nie liczą się domy, samochody, rowery czy konta bankowe. One chcą obecności. Zaangażowania. Twojego patrzenia w ich kierunku, nie w ekran. Chcą być dla Ciebie ważne – i pokazują, jak to robić.

Uwielbiam to w moich dzieciach. Błysk w oku. Radość z drobiazgów. I to, że widzą we mnie, w sobie i w innych piękno, którego dorośli często nie dostrzegają.

Codziennie rano: „Kocham Cię.” Codziennie wieczorem: „Kocham Cię.” W ciągu dnia: „Jesteś piękna.” „Jesteś dzielny.” „Jesteś wspaniała.”

To jest wartość. To jest docenianie. I to działa w dwie strony. Bo kiedy dajesz komuś uwagę, słowo, ciepło – sam też wzrastasz.


Na zakończenie:

Nie wiem, czy każdy musi mieć swoją drugą połówkę. Ale wiem jedno:

Na 7 miliardów ludzi na świecie – każdy zasługuje na to, by być kochanym prawdziwie. Bez warunków. Bez wyścigu. Bez gry.

Ale zanim ktoś Cię pokocha – najpierw Ty musisz zobaczyć w sobie piękno. Bo dzieci to widzą. One się nie mylą. A na temat samotności pozwolę sobie poświęcić więcej uwagi w kolejnym wpisie. Bo to ważny temat!


#PaulinaProsto #PaulinaIgielska #DoradztwoPsychospołeczne #samotność #docenianie #macierzyństwo #życie #pięknowdetalu

Zanim ktoś Cię pokocha – najpierw Ty musisz zobaczyć w sobie piękno.

Może Cię także zainteresować

1 Comment

  1. Samotność nie zabija tożsamości, daje szanse żeby zweryfikować samego siebie, swoje wartości, chęci, plany, cele, idee – wszystko. Kiedy boimy sie samotności? Kiedy nie jesteśmy pogodzeni ze soba kiedy nie umiemy siebie zidentyfikować w czasie i przestrzeni – szukamy walidacji zewnetrznej a jak jej nie ma tworzymy swoje delulu uciekajac przed samym soba. Samotność to nie coś, na co trzeba uważać a moment wytchnienia, gdzie życie daje nam szanse zrozumieć kim się jest, co się osiągnęło i czy sie w ogóle siebie lubi, czy chcemy sami ze sobą spędzać czas. Powinniśmy być wartością dodana w czyimś życiu a nie być dla bycia, bo boimy sie samotności, ktorej tak na prawde nie ma, po prostu nie doceniamy na pierwszym miejscu siebie i siebie nie kochamy a to pierwszy krok do stworzenia wspaniałego życia dla siebie i innych. „Tu i teraz” jest tak samo ważne jak to co będzie. Cierpienie, samotność przychodzi z przywiazania i projekcji swoich chęci/oczekiwań na resztę my je tworzymy zatem otwórzmy serca na akceptację i momenty zupełnie przeciwne, gdzie nie ma problemów – są sprawy do rozwiązania, nie ma samotności – jest potrzeba zaakceptowania siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przejdź do treści